Niedawno na moim notatniku przeczytałam to zdanie i wiecie co? Zgadzam się z tym w 100 % !
Odkąd pamiętam poniedziałki zawsze mi się dłużyły. Najgorzej było w szkole, bo często miałam wrażenie jakby czas się zatrzymał. Poniedziałek zawsze był najcięższym dniem. Może przez to, że następował po dwóch dniach wolnych, a może dlatego, że to poniedziałek :) Dziwne prawda? W czasie, gdy chodziłam do szkoły sama jego nazwa wywoływała u mnie niechęć. Czas na lekcjach się dłużył, miałam wrażenie jakby nauczyciele zanudzali nas specjalnie, by dobić po weekendzie. Za to piąteczek godzina 15 - uwielbiałam i nadal uwielbiam !
Będąc za granicą, pamiętam jak w poniedziałek pocieszałyśmy się "byle do środy, a szybko zleci i to była prawda. Jak środa zleciała, to automatycznie czwartek i piątek, a po nich wiadomo ulubiona sobota i niedziela. Chociaż nie przepadam za niedzielnymi wieczorami, bo wiem, że następnego dnia trzeba wstawać i nie ma spania do 10. Zastanawiam się czemu tak jest, czemu poniedziałek się tak dłuży, natomiast piątek mija w błyskawicznym tempie ? Patrząc na moje doświadczenia to chyba przez to, że w sobotę i niedziele bardzo się rozleniwiam i gdy trzeba powrócić do pewnej rutyny i obowiązków to napotykam małą niechęć. Wiadomo, kto by nie chciał alby weekend trwał wiecznie ? To marzenie większości dzieciaków w szkołach.
Aktualnie więcej czasu spędzam w domu. Niedziela stała się dla mnie normalnym dniem, nie czuje presji "poniedziałku" i wiecie co ? Wcale nie jest tak super, gdy weekend trwa wiecznie. Nie narzekam na jakąś nudę czy coś, ale zauważyłam, że dni nie różnią się od siebie - czy to poniedziałek czy piątek nie ma dużego znaczenia, bo nie muszę wstawać wcześnie rano. Tak na prawdę trochę stęskniłam się za takim schematem jaki był w szkole. Poniedziałek znienawidzony, bo pierwszy, ale zawsze może być początkiem czegoś nowego :)
Czy Wam także poniedziałek się dłuży ? Jak do tego podchodzicie ?
0 komentarze